niedziela, 21 września 2014

Broda

Symboli męskości jest wiele. Przez wieki się zmieniały i powracały w przetworzonej formie. W świecie genderyzmu, szeroko pojętej (nie)tolerancji, zagubienia mentalnego, ślepego podążania za trendami wykształtowały się stereotypy, które wyszły poza granice mentalne, a dotykają percepcji jednostki. Oczywistym jest, że każdy postrzega świat inaczej, więc ile punktów widzenia, tyle rzeczywistości. W celu usystematyzowania zbiorowego chaosu zdecydowanie pomocny jest marketing. Dzięki niemu możemy zostać wtłoczeni w pewną grupę odbiorców, bądź wydaleni z niej.
Pewnie zastanawiacie się, jak to można odnieść do tytułu posta, a no marketing, historia się w tym wypadku zazębiły i od dłuższego czasu możemy obserwować remake’i, prequele, sequele produkcji sprzed lat, wznawianie sprawdzonych trendów, pozycji książkowych, wszystko wraca i się zapętla. Najbardziej widocznym tego przykładem ostatnich miesięcy stała się broda.

Ni stąd ni zowąd każdy zaczął się stylizować na mena. Bródeczka, brodunia, brodusia widnieje na twarzy wielu chłopaków. Fala męskości, uwydatnianie swojej fizjologicznej specyfiki, postarzanie, bycie cool i podążanie za trendem, te wyznaczniki mimo denności przyczyniają się do tego, że nawet „rurki” wyglądają męsko.
Nie jest to złe zjawisko, aczkolwiek wizualnie nieprzemyślane i czasem razi po oczach. Brody kiedyś dawały mężczyźnie komfort. Nie pełniły funkcji ozdobnika, chociaż dodały powagi i inteligencji. Może dlatego w świecie hipsterstwa zaczęto dostrzegać, iż powrót do korzeni nie zaszkodzi, a śmieszne manie i obsesje zostaną zmiecione nowym wizerunkiem.
W latach 90. modne były wąsy, które aktualnie są powodem kpiny, np. dziewiczy wąsik. Trendy się zmieniają, jednak ta inspiracja historyczna ma silne podłoże kulturowe. Nic więc dziwnego, że znienawidzona przez polskich nacjonalistów Conchita Wurst (na Bałkanach jej postać została przemilczana), bawiąc się konwencją wykorzystała stary wzorzec i pokazała, że bez względu na płeć broda się może świetnie prezentować na delikwencie/delikwentce.

Stereotypowa męskość może pasować kobiecie i nie być jedynie utożsamiana z płcią jednoznacznie predestynowaną ku temu. Towarzyszy temu pewna cyrkowość (kobieta z brodą), a co za tym idzie – komizm. Facet przebrany za kobietę potrafi jakąś wyglądać. Feminizacja, maskulinizacja jest typowym objawem kreowania wizerunku scenicznego (krótkie włosy i garnitury u kobiet, szpilki i leginsy u facetów). Tacy artyści, jak Kazaky, Adam Lambert, Freddie Mercury, Depeche Mode, Nikita bawią się modą, wychodzą poza stereotypy, obyczajowość, łamią granice dobrego smaku. 

Artystyczna nagość, radość z życia


Świetny teledysk, ognisty temperament


Conchita jest zapowiedzią świata bez ograniczeń, w którym może istnieć dwupłciowiec, lub mężczyzna grający kobietę, czyli powrót do sztuki w najwyższej formie (Antyczna Grecja). Wrażliwość, ponętność, wdzięk, jako środek wyrazu przyjętego wcześniej wizerunku, to ciekawy manewr, który nie stanowi niczego nowego, jednak fuzja kontrastowych form: Teatr Antyczny i Cyrk, czyni z Conchity unikalną artystkę, balansującą, między sacrum i profanum, tworząc sztukę pełną kiczu i emocji.



Polacy dostrzegają jedynie dewiację w tej specyficznej postaci. Może to wynikać z nagonki w trakcie i po zakończeniu Eurowizji, kiedy „My Słowianie” przegrało z „Rise like a Phoenix”. Poskutkowało to wprowadzeniem w życie codzienne anegdotek, żartów, zwrotów, związanych z kobietą z brodą. Zaistniały też liczne parodie, w tym skecz Ani Mru Mru, który jako wstawka na Top Trendach był nawet zabawny (występ Conchity został zamieniony na jej starcie z dresami, a właściwie ucieczkę).



Każda próba przełamania konwencji kończy się drastyczną barierą. Nie można od razu zmienić mentalności społeczeństwa. W społeczeństwie Sarmatów, utartych szlaków, określonych wzorców, stronnictw, a przede wszystkim polifonicznym (zagłuszającym się nawzajem) nie należy podążać indywidualną drogą, natomiast wpisywać się w określone standardy. Kolejny paradoks upraszczający rzeczywistość. Może zaistnieć różnorodność, pod warunkiem, że nie wyróżnia się, nie wytwarza czegoś ponad nasze wyobrażenia. Takich ludzi się nie rozumie, odtrąca. Należy umieć rozróżnić zabawę konwencją od taniej sensacji, które się przenikają i ciężko je rozgraniczyć. Odnaleźć coś wartego uwagi bez względu na to, czy wykracza poza nasze horyzonty, czy nie. Byleby chętnie podchodzić do innowacji, jeśli nie razi to w religię, obyczajowość i nie ma podtekstów ściśle seksualnych, a nawiązuje do sztuki, kultury.