Symboli męskości jest wiele. Przez wieki się zmieniały i
powracały w przetworzonej formie. W świecie genderyzmu, szeroko pojętej
(nie)tolerancji, zagubienia mentalnego, ślepego podążania za trendami
wykształtowały się stereotypy, które wyszły poza granice mentalne, a dotykają
percepcji jednostki. Oczywistym jest, że każdy postrzega świat inaczej, więc
ile punktów widzenia, tyle rzeczywistości. W celu usystematyzowania zbiorowego
chaosu zdecydowanie pomocny jest marketing. Dzięki niemu możemy zostać
wtłoczeni w pewną grupę odbiorców, bądź wydaleni z niej.
Pewnie zastanawiacie się, jak to można odnieść do tytułu
posta, a no marketing, historia się w tym wypadku zazębiły i od dłuższego czasu
możemy obserwować remake’i, prequele, sequele produkcji sprzed lat, wznawianie
sprawdzonych trendów, pozycji książkowych, wszystko wraca i się zapętla.
Najbardziej widocznym tego przykładem ostatnich miesięcy stała się broda.
Ni stąd ni zowąd każdy zaczął się stylizować na mena.
Bródeczka, brodunia, brodusia widnieje na twarzy wielu chłopaków. Fala
męskości, uwydatnianie swojej fizjologicznej specyfiki, postarzanie, bycie cool
i podążanie za trendem, te wyznaczniki mimo denności przyczyniają się do tego,
że nawet „rurki” wyglądają męsko.
Nie jest to złe zjawisko, aczkolwiek wizualnie
nieprzemyślane i czasem razi po oczach. Brody kiedyś dawały mężczyźnie komfort.
Nie pełniły funkcji ozdobnika, chociaż dodały powagi i inteligencji. Może
dlatego w świecie hipsterstwa zaczęto dostrzegać, iż powrót do korzeni nie
zaszkodzi, a śmieszne manie i obsesje zostaną zmiecione nowym wizerunkiem.
W latach 90. modne były wąsy, które aktualnie są powodem
kpiny, np. dziewiczy wąsik. Trendy się zmieniają, jednak ta inspiracja
historyczna ma silne podłoże kulturowe. Nic więc dziwnego, że znienawidzona
przez polskich nacjonalistów Conchita Wurst (na Bałkanach jej postać została
przemilczana), bawiąc się konwencją wykorzystała stary wzorzec i pokazała, że
bez względu na płeć broda się może świetnie prezentować na
delikwencie/delikwentce.
Stereotypowa męskość może pasować kobiecie i nie być jedynie
utożsamiana z płcią jednoznacznie predestynowaną ku temu. Towarzyszy temu pewna
cyrkowość (kobieta z brodą), a co za tym idzie – komizm. Facet przebrany za
kobietę potrafi jakąś wyglądać. Feminizacja, maskulinizacja jest typowym
objawem kreowania wizerunku scenicznego (krótkie włosy i garnitury u kobiet, szpilki i leginsy u facetów). Tacy artyści, jak Kazaky, Adam Lambert, Freddie Mercury, Depeche Mode, Nikita bawią się modą, wychodzą poza stereotypy, obyczajowość, łamią granice dobrego smaku.
Artystyczna nagość, radość z życia
Świetny teledysk, ognisty temperament
Conchita jest
zapowiedzią świata bez ograniczeń, w którym może istnieć dwupłciowiec, lub
mężczyzna grający kobietę, czyli powrót do sztuki w najwyższej formie (Antyczna
Grecja). Wrażliwość, ponętność, wdzięk, jako środek wyrazu przyjętego wcześniej
wizerunku, to ciekawy manewr, który nie stanowi niczego nowego, jednak fuzja
kontrastowych form: Teatr Antyczny i Cyrk, czyni z Conchity unikalną artystkę,
balansującą, między sacrum i profanum, tworząc sztukę pełną kiczu i emocji.
Polacy dostrzegają jedynie dewiację w tej specyficznej
postaci. Może to wynikać z nagonki w trakcie i po zakończeniu Eurowizji, kiedy „My
Słowianie” przegrało z „Rise like a Phoenix”. Poskutkowało to wprowadzeniem w
życie codzienne anegdotek, żartów, zwrotów, związanych z kobietą z brodą.
Zaistniały też liczne parodie, w tym skecz Ani Mru Mru, który jako wstawka na Top Trendach był nawet
zabawny (występ Conchity został zamieniony na jej starcie z dresami, a
właściwie ucieczkę).
Każda próba przełamania konwencji kończy się drastyczną
barierą. Nie można od razu zmienić mentalności społeczeństwa. W społeczeństwie
Sarmatów, utartych szlaków, określonych wzorców, stronnictw, a przede wszystkim
polifonicznym (zagłuszającym się nawzajem) nie należy podążać indywidualną
drogą, natomiast wpisywać się w określone standardy. Kolejny paradoks
upraszczający rzeczywistość. Może zaistnieć różnorodność, pod warunkiem, że nie
wyróżnia się, nie wytwarza czegoś ponad nasze wyobrażenia. Takich ludzi się nie
rozumie, odtrąca. Należy umieć rozróżnić zabawę konwencją od taniej sensacji,
które się przenikają i ciężko je rozgraniczyć. Odnaleźć coś wartego uwagi bez
względu na to, czy wykracza poza nasze horyzonty, czy nie. Byleby chętnie
podchodzić do innowacji, jeśli nie razi to w religię, obyczajowość i nie ma
podtekstów ściśle seksualnych, a nawiązuje do sztuki, kultury.